Homoseksualne zaczepki, wymyślona historia. Prokurator: Sąd robi z pokrzywdzonego oszusta

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dwóch oskarżonych o rozbój zostało uniewinnionych przez sąd pierwszej instancji. Sędzia nie dał wiary zeznaniom pokrzywdzonego, który twierdził, że mężczyźni pobili go, grozili bronią i zażądali pieniędzy. Pokrzywdzony miał sam sprowokować sytuację, a później okłamać wszystkich: od policjantów, przez prokuraturę, biegłych aż po sąd. W całej sprawie pojawiają się plotki dotyczące rzekomych homoseksualnych skłonności pokrzywdzonego.

Styczeń 2016 roku, Smyków (woj. świętokrzyskie). Czworo mężczyzn pije alkohol w lokalu, gdzie mieszka Wojciech Z. Jeden z nich wychodzi. W pewnym momencie dochodzi do aktu przemocy. Pokrzywdzony twierdzi, że zostaje kilkukrotnie uderzony w twarz, później już leżący dostaje kilka kopnięć. Józef M. wraz z Marcinem M. mają mu grozić nożem i żądać pieniędzy. Ostatecznie jednak Z. mdleje w łazience, gdzie został pobity, a po ocknięciu się udaje się do sąsiada o pomoc. W tym czasie mężczyźni wychodzą z mieszkania i kierują się do swoich domów. Rano obydwóch zatrzymuje policja.

Wojciech Z. doznał szeregu niegroźnych ran, jednak mocniej ucierpiała jego psychika. Zdaniem biegłego psychiatry i psychologa w wyniku wydarzeń doznał ostrego zespołu stresu pourazowego.

Sąd wierzy oskarżonym

Sąd Okręgowy w Kielcach uniewinnił mężczyzn. Apelację od tego wyroku do Sądu Apelacyjnego w Krakowie złożyła prokuratura. Zdaniem śledczych, cały wyrok został skonstruowany pod jedną tezę, mówiącą o tym, że zdarzenie zostało wymyślone przez pokrzywdzonego. I pod tę tezę sąd dokonał oceny materiału dowodowego.
Jak stwierdził prokurator, sąd przyjął, że wyjaśnienia jednego z oskarżonych są w całości prawdziwie i oparł niemal cały wyrok właśnie na nich. – Zapominając, że są one niestabilne i się zmieniały. Sam Marcin R. wycofywał się z nich – przypomniał oskarżyciel publiczny.
Prokurator przypomniał, że oskarżony Józef M. to recydywista i że znaleziono przy nim nóż, którym miał się posługiwać. M. również miał zmieniać swoje wyjaśniania, dostosowując je do tego, co mówił R.

Okłamał wszystkich?

Zdaniem śledczego, po tym wyroku sam pokrzywdzony powinien zostać oskarżony o to, że okłamał psychiatrę, psychologa, prokuraturę, policję. – Dopiero sąd zauważył, że Z. kłamie; że to tak przebiegły człowiek, iż potrafi wybiec z domu boso do sąsiada i mu opowiedzieć swoją wersję zdarzenia – ironizował prokurator. – Jego wyjaśnienia były konsekwentne od początku do końca – dodał.

– Sąd robi z pokrzywdzonego oszusta. Wyrok jest rażąco niesłuszny – stwierdził.

Homoseksualne zaczepki?

Wersja, którą oskarżeni przekonali sąd, wygląda trochę inaczej. Podczas imprezy Z. ma w pewnym momencie zwrócić się do młodszego z mężczyzn z propozycją, aby usiadł mu na kolanach. Oskarżeni traktują to jako pijacki żart, ale do czasu. Gdy jeden z nich wychodzi, drugi, młodszy, ma dostać w twarz otwartą ręką podczas kucania. Według niego, poszkodowany miał wyciągnąć penisa i przystawiać mu go do twarzy, domagając się seksu oralnego. Mężczyzna nie przystał na tą propozycję i zareagował agresją.

Później Z. miał wyciągnąć broń (a raczej atrapę broni), ale zaatakowany oskarżony ubiegł go. Podobna historia miała się z nożem. To nie Józef M. chwycił za nóż, tylko Wojciech Z., ale M. wyrwał mu go. Później oskarżenie mieli uciec z domu. – Były to działania w obronie koniecznej, a nie rozbój – przekonywała obrończyni Józefa M., adwokat Magdalena Leśniak-Ziobro.

Rozwaga sądu

Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wyrok uniewinniający i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Zdaniem sądu, oskarżeni przez to, że nie przebywali w areszcie, ustalili wspólną wersję zeznań, co świadczy o tym, że ich pierwsze, składane osobno wyjaśnienia, różniły się. Między innymi w kwestii homoseksualnych zaczepek. Tylko R. twierdził, że coś takiego miało miejsce. Nie pokrywały się również wyjaśnienia dotyczące rzekomego sięgnięcia po broń przez Z. Mężczyźni przedstawili też cztery różne wersje tego, jak wracali do domu.

Sędziowie nie mają również wątpliwości, że pokrzywdzony nie byłby w stanie oszukać biegłych, którzy orzekli o jego stanie psychicznym na podstawie nie tylko wywiadu z mężczyzną, ale również testów psychologicznych. Sąd nie wie też, dlaczego orzekający z Kielc zdyskredytowali wyjaśnienia pokrzywdzonego dotyczące jego utraty przytomności i dlaczego jedynie na podstawie plotek stwierdzili, że Wojciech Z. jest homoseksualistą.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej