„Nie jestem zwolniona z obowiązku" - Święta Bożego Narodzenia na oddziale

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Mimo że wielu z nas Święta Bożego Narodzenia kojarzą się ze spokojnym czasem, spędzanym w rodzinnym gronie, nie wszyscy mogą przez te kilka dni zasiąść do wigilijnego stołu. Niezależnie od pory, niezależnie od dnia, pielęgniarki w szpitalach w całej Polsce niosą pomoc pacjentom również w świąteczny czas.
Pani Władysława jest pielęgniarką w jednym z krakowskich szpitali, która pełni tę funkcję już od przeszło 35 lat. Swoją drogę w zawodzie rozpoczynała od pracy na oddziale wewnętrznym, by po kilkudziesięciu latach zostać przeniesioną na Szpitalny Oddział Ratunkowy. W tym roku część świątecznych przygotowań i sama wigilijna kolacja panią Władysławę ominie – „Władzia idzie na nockę". 

LoveKraków.pl: Rodzina pomału zaczyna zjeżdżać na wigilijną kolację, w kuchni gwarno, tłoczno, przygotowania idą pełną parą, a pani wychodzi do pracy.

Władysława Masłoń, dyplomowana pielęgniarka jednego z krakowskich szpitali, Szpitalny Oddział Ratunkowy: Tak to właśnie wygląda. W tym roku niestety to mnie przypada w udziale wigilijny dyżur, aczkolwiek dla nas, dla pielęgniarek, czy też innych pracowników segmentu medycznego to dzień niemalże jak każdy inny. Pacjent nie przestanie być chory, bo jest Wigilia. Inny nie zrobi sobie na własną rękę zastrzyku, bo jest Boże Narodzenie. W święta nie jesteśmy zwolnione z obowiązku niesienia pomocy i czy nam się to podoba, czy z wiekiem już coraz mniej, tak to musi wyglądać.

Zgadza się. Do zmian na przestrzeni lat za moment przejdziemy, ale na razie skupmy się na podziale obowiązków i rozplanowania dyżurów świątecznych. Jak to wygląda? Ma na to wpływ staż pracy, że ta jednak niewdzięczna rola dyżurów świątecznych przypada młodszym pielęgniarkom?

Nie wiem, jak to wygląda w innych szpitalach. U nas pielęgniarka oddziałowa jest odpowiedzialna za ostateczny układ grafiku. Najbardziej bierze się pod uwagę to, jak wyglądały święta w minionych latach, kto wówczas pracował. Staż pracy raczej nie ma tu nic do rzeczy, osobiste sympatie czy antypatie również. A przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Oczywiście, zdarzają się też przypadki zmian wewnętrznych, kiedy między sobą zamieniamy się dyżurami, ale to sytuacje incydentalne. Generalnie funkcjonuje u nas niepisana zasada, że z świątecznym grafikiem nie dyskutujemy.

35 lat pracy, podejrzewam kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset dyżurów świątecznych. Pani postrzeganie tych dni przez lata uległo zmianie? Na pewno nie zawsze była liczna rodzina, być może w latach wcześniejszych człowiek nawet uciekał od świąt w wir pracy, bo przecież i takie przypadki się zdarzają.

Z roku na rok rzeczywiście jest coraz trudniej. To też zależy od człowieka, jeśli lubi się ten klimat, klimat krzątaniny, jeśli ma się z kim siąść przy wigilijnym stole, jeśli ten etap przygotowań, czy to dań, czy wystroju, jest dla nas ważny, to taki dyżur w środku świąt potrafi zburzyć cały plan, potrafi wytrącić z równowagi, niestety, ale w momencie ogłaszania grafiku, potrafi przynieść sporo przykrości. Wydaje mi się, że kiedyś znosiłam to lepiej, nie dyskutowało się z tym. Teraz, kiedy jest nas w domu dużo więcej, są wnuki, jest głośno, czuć tę magię, która się unosi, taki dyżur potrafi sporo namieszać. Pamiętam, że w minionych latach miałam także problem z powrotem już po dyżurze do domu.

Trudno było zasiąść ponownie do stołu, kiedy w pracy świątecznych cudów się nie doświadczało?

Dokładnie. Trochę czasu zajęło mi nabycie umiejętności oddzielania wyraźną i grubą kreską tego, co w pracy, aby nie przenosić nastroju do domu. W święta te doświadczenia jeszcze nabierały na sile.

Wróćmy do samego dyżuru, czy wigilijnego, czy po prostu świątecznego. Jak dalece odbiega on od pani typowego dnia pracy?

W zasadzie mogłabym odpowiedzieć, że nie odbiega wcale. Poza tym, że jest nas mniej na oddziale i w całym szpitalu, to jednak nie ma drastycznych różnic. Pojawiają się pacjenci o podobnych przypadłościach, dominują wbite ości, zresztą nie bez kozery sezon świąteczny jest nazywany przez laryngologów sezonem „ościowym”. Mamy także bardzo dużo przypadków przejedzenia, ale te występują najczęściej w pierwszy lub drugi dzień świąt. No i niestety, masa ludzi pojawia się w szpitalu pod wpływem alkoholu. To jednak i tak nic w porównaniu z sylwestrowym i noworocznym dyżurem.

Jest czas, żeby przełamać się opłatkiem?

Wszystko jest robione w biegu, czy jedzenie, czy przełamanie się opłatkiem. Oczywiście, wiele zależy od ilości pacjentów, ale nie przypominam sobie zbyt wielu sytuacji, kiedy miałyśmy możliwość spokojnego przełamania się opłatkiem, o jakichś kolacjach wigilijnych nie ma absolutnie mowy. Jesteśmy w pracy, gdyby nie przypadki, o których wspominałam, a także wystrój szpitala, niespecjalnie można byłoby stwierdzić, że mamy święta.

A sami pacjenci? Jak wiemy, przedstawiciele służby zdrowia, delikatnie mówiąc, często muszą się spotykać z dosyć niewybrednymi komentarzami, czy to pacjentów, czy to członków ich rodzin. Są zauważalne jakiekolwiek zmiany w czasie świąt?

I tu być może zaskoczę, bo zmiany są bardzo wyraźne. Na te kilka dni naprawdę można zauważyć, jak zmienia się do nas stosunek, czy to pacjentów, czy to członków ich rodzin. Mówi się, że jaka Wigilia, taki cały rok i ja życzyłabym sobie w imieniu swoim i moich koleżanek, aby tak to właśnie wyglądało ze strony naszych pacjentów czy ich rodzin. Nieco więcej wyrozumiałości dla naszej pracy. Wszyscy chcemy przecież jak najlepiej. 

News will be here