Na program finansowania in vitro czekały setki par. „W Krakowie wciąż są możliwości kwalifikacji”

fot. Krzysztof Kalinowski
Choć kliniki przeżywają oblężenie, wciąż można ubiegać się o dofinansowanie i umawiać na wizyty kwalifikacyjne – uspokaja założyciel krakowskiej kliniki leczenia niepłodności. I podkreśla, że chorobę, która dotyka co szóstą parę w Polsce da się leczyć.

Bezpieczna, bezbolesna i jednocześnie najskuteczniejsza metoda leczenia niepłodności. O czym mowa? Oczywiście o procedurze in vitro, która od 1 czerwca jest finansowana w ramach nowego rządowego programu. Na czym polega, jaka jest jej skuteczność i kto może skorzystać z rządowego programu – o to wszystko zapytaliśmy eksperta, dr. n. med. Jarosława Janeczko.

Ada Chojnowska, LoveKraków.pl: Od dwóch tygodni działa rządowy program finansowania procedury in vitro. Widać wzmożone zainteresowanie par w Krakowie?

Dr n. med. Jarosław Janeczko, założyciel Centrum Leczenia Niepłodności Parens: Zdecydowanie tak, nie tylko zresztą w Krakowie, ale i w całej Polsce. Myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, że chyba każda klinika zajmująca się leczeniem niepłodności w ramach programu przeżywa obecnie oblężenie. W naszym przypadku w kolejce czeka już setka zakwalifikowanych par. Ale uspokajam i zachęcam – wciąż można ubiegać się dofinansowanie i wciąż można umawiać się na wizyty kwalifikacyjne.

Wcześniejszy program rządowego finansowania in vitro skończył się w 2016 roku. Domyślam się, że miało to spory wpływ na liczbę wykonywanych zabiegów.

To prawda. 3-letni program finansowania in vitro wprowadzony przez Platformę Obywatelską zakończył się 1 lipca 2016 r. i od razu zauważyliśmy znaczący spadek liczby pacjentów. I nic dziwnego, to nie jest tania metoda, w większości przypadków zaważył więc czynnik finansowy.

O jakich kosztach mówimy?

Jednorazowa procedura z lekami, oczywiście pod warunkiem, że są refundowane, to koszt około 10-12 tysięcy złotych. To duże koszty, a rosną jeszcze bardziej wraz z kolejnymi próbami. Wiele też zależy od tego, jak długo para leczyła się wcześniej, czy były procedury takie jak inseminacja, ile było wizyt lekarskich, leków i tak dalej. Nie wspominając o kosztach psychicznych. Właściwie każda miesiączka oznacza kolejną porażkę, zdarzają się poronienia, to wszystko bardzo trudne i obciążające psychicznie doświadczenia.

Jak wielu osób w Polsce dotyczy problem niepłodności?

W Polsce dotknięta tą chorobą jest co szósta para, mówimy więc o ok. 3 mln ludzi. To bez wątpienia bardzo duży problem społeczny.

Większy niż kiedyś?

Tak, ale myślę, że wynika to też częściowo z faktu, że jako społeczeństwo coraz później zaczynamy starać się o dzieci. A wciąż głównym czynnikiem zmniejszającym szanse na zajście w ciążę pozostaje wiek. Płodność znacząco spada po 35. roku życia i choć dysponujemy coraz nowocześniejszymi technologiami, a lekarze są coraz lepiej wyszkoleni, im para starająca się o dziecko jest starsza, tym wyzwanie jest większe. A niestety, choć świadomość społeczna rośnie, to kobiety w Polsce wciąż, jeśli nie mają wskazań medycznych, nie mogą na przykład zamrozić swoich oocytów. Na świecie to rzecz całkowicie normalna, jeśli kobieta w danej chwili nie chce, nie może, bądź nie ma po prostu warunków do tego, by urodzić dziecko, zabezpiecza się na przyszłość i zamraża swoje komórki jajowe.

Jak wygląda leczenie niepłodności w Polsce? Czy można zdecydować się na in vitro od razu?

Przede wszystkim zaczynamy od diagnostyki. W 50 procentach problem niepłodności dotyczy mężczyzn, w związku z czym podstawą jest proste badanie nasienia, które szybko wskazuje nam, czy jest ono prawidłowe czy nieprawidłowe. U kobiet z kolei na początek wykonujemy podstawowe badanie ginekologiczne, sprawdzamy budowę narządu rodnego, robimy cytologię, a następnie stwierdzamy jaka jest u pacjentki rezerwa jajnikowa. Możemy to zrobić przy pomocy badania z krwi, a także USG, które pozwala nam ocenić czy musimy się bardzo spieszyć, czy szanse na zajście w ciążę są wysokie czy jednak obniżone, i w jakim procencie. Sprawdzamy jednocześnie czy pacjentka nie ma np. problemów z endometriozą, nie ma niedrożnych jajowodów itp., wtedy wdrażamy leczenie odpowiednie do tych problemów i następnie przechodzimy do in vitro. Procedura in vitro jest zawsze na końcu, to metoda ostateczna, a zarazem najlepsza metoda diagnostyczna.

Diagnostyczna?

Jak najbardziej. W trakcie zapłodnienia in vitro przez 5 dni w inkubatorze możemy bowiem obserwować proces rozwoju zarodków - widzimy, jak komórki przekształcają się w zarodki, jakiej są jakości, jak się dzielą. A w piątym dniu widzimy blastocysty, to takie stadium rozwoju zarodka i możemy ocenić jakiej są klasy i jak to przekłada na dalszy rozwój zarodka. Do tego wszystkiego możemy też dołożyć badanie genetyczne zarodka i sprawdzić, czy nie jest on obciążony jakąś wadą genetyczną. To wszystko przekłada się na skuteczność późniejszego transferu zarodka do jamy macicy, tak jeśli chodzi o zaistnienie ciąży, jak i bezpieczeństwo. Wiem, że dla wielu osób to, o czym, mówię może być zaskakujące lub skomplikowane – uspokajam, że w czasie wizyt lekarskich wszystko spokojnie i dokładnie tłumaczymy. Jesteśmy przecież po to, by pomagać i wspierać.

To jaka jest skuteczność in vitro? Słyszy się, że niektórzy muszą z procedury korzystać wielokrotnie.

Rzeczywiście, w niektórych przypadkach jest to konieczne. W ogólnej liczbie pacjentów skuteczność wynosi między 20 a 30 procent i, trzeba to jasno powiedzieć, nie ma metody skuteczniejszej. Trzeba przy tym pamiętać, że skuteczność będzie tym większa, im pacjentka młodsza. Dodam też, że niekorzystnie wpływają na też takie czynniki jak niehigieniczny tryb życia, palenie papierosów, alkohol, narkotyki, także nadwaga, zła dieta i brak ruchu. Ogólny stan zdrowia. Zarówno pacjentki, jak i pacjenta – przypomnę, że niepłodność jest chorobą pary.

Kto może się skorzystać z rządowego programu? Są jakieś ograniczenia, na przykład musi to być małżeństwo?

Małżeństwo nie, ale musi to być para. Singielki z programu skorzystać nie mogą. Kobieta musi być w wieku od 18 do 42 lat, jeśli chce korzystać z własnych komórek, do 45 jeśli zamierza korzystać z komórek dawczyni czy dawstwa zarodków. W przypadku mężczyzny maksymalny wiek to 55 lat. Poza tym para musi być ubezpieczona. Nie musi mieć obywatelstwa polskiego, ale musi mieć ubezpieczenie w ZUS i NFZ. Widzimy, szczególnie w Krakowie, że już korzystają z tego mieszkające w Polsce pary obcokrajowców, z Ukrainy, z Białorusi, z Wielkiej Brytanii, a także innych krajów. Pary muszą też wykazać minimum rok leczenia niepłodności, udowodnić, że wszystkie inne możliwości zostały już wyczerpane.

Jak wygląda sam zabieg? Niektóre pacjentki boją się bólu.

Zupełnie niepotrzebnie. Ale od początku. Są protokoły stymulacji, długi i krótki. Długi trwa ok. 2, 3 tygodni, krótki – od 7 do 9 dni. W tym czasie stosuje się leki, przychodzi kilka razy na monitorowanie do gabinetu lekarza i kiedy pęcherzyki są już dojrzałe, wykonywane jest pobranie komórek jajowych. Jest to zabieg niebolesny, w pełnym znieczuleniu, trwa bardzo krótko. W tym samym czasie partner oddaje nasienie, które jest następnie preparowane i przygotowywane do zapłodnienia najlepszych pobranych komórek. Następnie zapłodnienie wykonuje się na dwa sposoby: metodą klasycznego in vitro, czyli w jednej kropli medium podaje się jedną komórkę jajową i większą ilość plemników, lub metodą tzw. vitro, czyli pod mikroskopem igłą wprowadza się wyselekcjonowany, jeden plemnik do jednej komórki jajowej. Później zarodkom pozwala się rozwijać przez 5 dni do stadium blastocysty. Część z nich zatrzymuje się w wyniku naturalnych błędów – to czysta biologia, w ludzkim ciele dzieje się dokładnie to samo. Dlatego jeszcze raz zaznaczę - nie są to błędy lekarza czy embriologa, ale natury. Po prostu zarodki gorszej jakości zatrzymują się w rozwoju i nie wykorzystuje się ich dalej. Jeśli warunki temu sprzyjają, w piątym dniu rozwoju komórek wykonuje się transfer najlepszego zarodka. To również procedura zupełnie niebolesna. Pozostałe zarodki, które nadają się do transferu są zamrażane i przechowywane w bezpiecznych warunkach.

Da się je wykorzystać ponownie?

Jak najbardziej, zamrożenie zupełnie ich nie uszkadza. Po transferze czekamy mniej więcej 9 dni, wtedy możemy już wykonać test ciążowy z krwi. Jeśli wynik jest dodatni, wspaniale, kontynuujemy obserwację i ok. ósmego tygodnia robimy USG. Jeśli do zapłodnienia nie doszło, w kolejnym cyklu możemy zrobić kolejny transfer, właśnie zamrożonego wcześniej zarodka. Nie możemy robić kolejnej próby in vitro bez wykorzystania wszystkich zarodków.

A jeśli je wykorzystamy i za żadnym razem się nie udało? Możemy podejść do in vitro jeszcze raz i państwo znów pokryje koszty? Czy jest jakiś limit prób?

W przypadku własnych komórek tych prób możemy wykonać maksymalnie cztery, w przypadku prób z komórkami dawczymi lub adopcją zarodków maksymalnie dwie. Jest jeszcze opcja, że po czterech nieudanych próbach z własnymi komórkami, przechodzimy do komórek dawczych, wtedy przysługuje nam łącznie sześć prób.

Czy są jakieś limity, jeśli chodzi o liczbę osób, które mogą się do rządowego programu załapać? Maksymalna liczba par w skali Polski czy Krakowa?

Takiego limitu nie ma, jest natomiast limit wynikający z ilości przekazanych przez rząd środków. Ministerstwo przeznaczyło na program finansujący in vitro na ten rok dla wszystkich klinik pół miliarda złotych. W przypadku Krakowa pieniądze otrzymało sześć klinik i są to duże środki na każdą z nich, więc powinno nam to w zupełności wystarczyć. Z tego co rozumiem, ministerstwo przewiduje jeszcze jakieś dogrywki związane z finansowaniem, więc zmagające się z niepłodnością pary tym akurat nie powinny się martwić. U nas, w Parens, jest jeszcze możliwość kwalifikacji dla par.

Czyli nie trzeba się spieszyć, nie ma kto pierwszy ten lepszy.

Spieszyć się oczywiście trzeba, bo jak wspominałem, skuteczność jest tym wyższa, im młodsza jest para. Ten problem powinniśmy rozwiązywać jak najszybciej. Mamy wreszcie pomoc od państwa, czekało na nią wiele par, nie ma na co zwlekać. Zwłaszcza, że w ramach programu pary mogą skorzystać również z pomocy psychologa, a jak wiemy leczenie niepłodności wiąże się często z wieloma frustracjami, czasem stanami lękowymi czy depresją. Zachęcam do jak najszybszego zgłaszania się do programu, bo niepłodność to choroba, którą można leczyć. A sama procedura in vitro jest w pełni bezpieczna i bezbolesna.